środa, 15 marca 2017

"Czternaście lat, tysiące poranków a dopiero pół roku temu ją poznałem naprawdę ... "

Tytuł, którym zacząłem post nie jest zbyt "chwytliwy", nie należy do tytułów dobrych pod względem chwytliwosci. Wszak, wszystkie zasady tworzenia i dopasowyania tytułów do artykułów prasowych zamykają się w krótkiej, bezuczuciowej formule. Zakładającej, że tytuł, ma być krótki, treściwy i na tyle chwytający, że goniący za krótkimi treściami czytelnik, będzie chciał spojrzeć na lead, by zrozumieć opowiadaną historię. Mój tytuł nie wpisuje sie w żaden z podpunktów mówiących o "dobrze przygotowanym" tytule. Jego forma natomiast mimo iż nie dostosowana do zasad dziennikarstwa, nie jest też przypadkowym splotem kilku słów. Tytuł ten, to cytat z pewnego mężczyzny, którego mijałem wychodząc z wieczornej mszy. Jak sie później okazało, mężczyzna ten nie był przypadkowym uczestnikiem tej mszy, lecz msza na której oboje byliśmy, była mszą za jego zmarłą pół roku wcześniej żonę.
Dla wytłumaczenia kontekstu sytuacji, ta kobieta za której duszę była ta msza to nie była moja rodzina, nie byla to też moja znajoma, szczerze powiedziawszy byłem tam całkiem przypadkiem, a tytuł nie był opowiedziany mi w rozmowie a jedynie zasłyszałem go, dzięki temu że ksiądz który celebrował tą mszę, bezpośrednio po niej rozmawiał z mężem tej nieżyjącej kobiety, na placu przed kościołem, a ja akurat wychodziłem z tegoż kościoła.
Ogólnie nie zwracam na takie sytuacje zazwyczaj uwagi, bo dziesiątki razy dziennie dochodzi do sytuacji gdy ludzkie ucho, całkiem przypadkowo wyłapuje fragmenty rozmów, całkowicie nie interesujących nas, obcych ludzi. Ja jednak, na długo zapamiętałem te słowa, bo ze słów tego mężczyzny przebijał pewien ból. Ból nie dotyczący straty najbliższej osoby, ale ból tego że mimo przeżycia z nią prawie 15 lat, nie zdołał poznać jej dokładnie. Zapewne ludzie którzy dotrwali do tego miejsca mogą pomyśleć, że bawię się we wszechwiedzacego który z kilku zasłyszanych słów obcego człowieka, wyodrębnia uczucia które On czuję i sytuację które doprowadziły go do tych uczuć. Tak nie jest, bo poza moimi odczuciami, interesowało mnie kim ten człowiek jest i po krótkim researchu (zamykającym sie w dopytaniu mojej własnej mamy, będącej bliżej kościoła do którego poszedłem wtedy i w którym ten mężczyzna modlił sie za duszę żony) dowiedziałem się, że kobieta będąca jego żoną umarła na raka, co zastanowiło mnie w pierwszej chwili to to że umarła w domu. Nie walczyła już dłużej, postanowiła wrócić do domu. Chciała zrobić to po to, tylko by móc przed śmiercią, spędzić choć jeszcze jeden dzień tak jak wtedy gdy nie było nad nią tej potwornej choroby. Jej ostatnim marzeniem było żeby, żyli tak jak gdyby nic nie było. Mąż, podobno bo opieram sie tylko na zaslyszanych informacjach, nie potrafił zrozumieć jak żona którą znał tyle lat, o której wiedział że kocha życie, mogła poświęcić je, nieratować go, cierpieć tylko dla znienawidzonego prasowania mu koszul do pracy, prania zabłoconych spodni syna czy zrobienia obiadu który i tak każdy z członków rodziny zje w biegu. Dlatego nie potrafił pojąć jak ktoś kogo znał tyle lat, mógł dać sie poznać dopiero teraz. Piszę o tym nie ze względu na rzeczywiście chwytającą, za serce historię, ale z uwagi na to przesłanie które ta kobieta zostawiła. Bo jej życie możnaby zamknąć w krótkim żyła tyle i tyle lat, umarła po ciężkiej chorobie i stop. Ale jej życie to nie to umieranie, jej życie to wiecznie poplamione spodnie które z miłością pierze, to obiad który robi dzień w dzień z taką samą troską o dom i wreszcie jej życie to życie ludzi których kocha i miłość do nich. Więc życzyłbym sobie i wam, choć to życzenie jest może zbyt utopijne byscie, pomyśleli czasem że życie łatwiej i prawdziwiej wyraża się w długim opisie uczuć niż prostym skrócie myślowym jak ma to miejsce w tytułach prasowych lub na pomniku cmentarnym. Oraz o tym że liczy się miłość którą dajemy na codzień w krótkich gestach i słowach a nie to czy mamy jedno więcej czy mniej zero w banku. Zbudujmy z miłości pomnik trwalszy od Grafitu i spiżu i utrwalmy go długim epitafium tej miłości wychodzącej z szarości dnia codziennego :)

Witam :)

Witam :)
Skoro już tu jesteś, Drogi Czytelniku, chcę przekazać ci to czym zostaniesz uraczony w tym miejscu, ukrytym w sieci pod tak dziwną i enigmatycznie brzmiącym wyrażeniem zawartym w adresie. Mój blog, to blog o tym co mnie otacza, to blog o tym co chcę przekazać spotkanym ludziom, którzy zainwestują czas w czytanie moich "wypocin" i przede wszystkim, z egoistyczne czesci mej osobowości ten blog to blog stanowiący moje prywatne, uchylone okno dla duszy :)
Nie zaznaczę tematyki dokładnie, bo myliło by się to z celem, moje życie to szukanie świata a nie zamykanie go w klatce prostych schematów. Mogę tylko nadmienić że będzie to szeroki wachlarz tematyczny, od spotkań z ludźmi inspirujacymi i ich historiami, po pisane na szybko komentarze do tego co aktualnie frapuje mój umysł. Serdecznie zapraszam i liczę na to, że nikt nie wyjdzie z pobytu na tym blogu, bez uszczknięcia dla siebie jakiejś wartości :)